Od niedawna, mam przyjemność dzielić się swoimi „mądrościami” na nowym portalu biegowym www.biegimasowe.pl i to właśnie na tym portalu, możecie także zobaczyć moje posty, w tym również ten dzisiejszy.

Przeglądając fora i strony internetowe, czy też czytając mądre książki o bieganiu, łatwo się natknąć na temat regeneracji i odpoczynku po biegach, szczególnie po tych długich biegach, takich jak maraton, czy nawet ultramaraton. Wszyscy jednym głosem twierdzą, że po wyczerpującym biegu, należy solidnie odpocząć. Nie zamierzam się z tym kłócić, gdyż jest to prawda i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby to podważać.

Chyba każdy z nas, spotkał się z opinią, żeby nie biegać więcej niż dwa maratony w ciągu roku, a po każdym odpoczywać ok. trzy miesiące. Takie zalecenia są podane dla osób biegnących na max. swoich możliwości. Amatorzy mogą sobie pozwolić na oderwanie od tych zasad, oczywiście w przypadku, kiedy biegną tak, żeby dobiec, a nie zrobić nową życiówkę.

DSC04884net

Jak wiadomo, to właśnie amatorzy najczęściej mają gdzieś zalecenia doświadczonych kolegów i lekarzy, którzy nierzadko leczą wcześniej wspomnianych. Osobiście, także łamię te zasady, choć zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś może się to zemścić. Nie zamierzam się także rozwodzić nad tematem, który znakomicie opisują specjaliści…zamierzam natomiast przedstawić Wam swoje doświadczenia w tym temacie, a co nieco mogę już napisać, gdyż w tym roku grafik miałem naprawdę mocno napięty, niczym tytułowa plandeka na „Żuku” – dla tych, co się nie domyślają o jakiego Żuka chodzi, wyjaśniam: Żuk, był niegdyś  pożądanym Polskim samochodem dostawczym.

Więc jak się regenerować lub odpoczywać między kolejnymi długimi biegami? Złotego środka, nie ma…ja robiłem to w następujący sposób: Sezon zaczyna się wiosną a kończy jesienią, więc końcówkę jesieni i zimę przeznaczam na normalne treningi wg. jakiegoś planu (siła, sprawność, szybkość, wytrzymałość). Pierwszy wiosenny start biegnę na wynik i jest on podsumowaniem i zarazem sprawdzianem zimowych przygotowań. Kolejne starty traktuję już z rezerwą, biegnąc na samopoczucie – przecież, w tym całym nieszanowaniu swojego organizmu, należy mu się trochę szacunku.

A co robisz między startami, normalne treningi? Przyjąłem taką zasadę, iż dzień po maratonie, czy innych zawodach, zawsze wychodzę pobiegać…po czymś takim o wiele szybciej do siebie dochodzę. Oczywiście bieganie dzień po, bardziej przypomina dreptanie, ale o sam fakt ruchu chodzi, a nie o zasuwanie ja wariat. Kolejna sprawa, to podejście do treningów. Na treningi chodzę normalnie, lecz wykonuję je na 50%, czasami nawet wolniej. Po pierwsze, główny sprawdzian mam już za sobą, więc nie muszę czynić przygotowań, wystarczy podtrzymywanie sprawności. Po drugie, to właśnie w tym podtrzymywaniu sprawności, zawarty jest cały sekret…wygląda to tak, że nie odpoczywając, odpoczywam. Po trzecie, przywiązuję większą wagę do rozciągania oraz używam „wałka” do rolowania.

DSC05336

Więc, jeżeli też jesteście takimi wariatami jak ja, to pamiętajcie, żeby nie szaleć i nie próbować udowadniać podczas każdego startu, że jesteście „kozakami”. Swoją moc pokażcie na pierwszym starcie w sezonie, a później słuchajcie swojego ciała i wykonujcie jego polecenia – to najmądrzejszy trener personalny, który biega zawsze z Wami.

Liczę się z tym, że mogę zostać „zjechany” za propagowanie nadmiernej ilości startów na długich dystansach, ale każdy, kto podejmie się krytykowania mojego podejścia, niech pomyśli o tym, że takich jak ja jest wielu. To właśnie tacy wariaci potrzebują tego typu porady, gdyż jak się uprą, to i tak wbrew wszystkimi wszystkiemu zrealizują swoje biegowe plany.

Odpoczywaj  biegając – Biegaj odpoczywając