Z Marriott Everest Run miałem przyjemność zmierzyć się w 2015 roku. Wtedy zrobiłem to co należało zrobić, czyli wszedłem wymagane 65 razy na 42 piętra i osiągnąłem szczyt wszystkiego, czyli Everest. Przez 22 godziny latałem po klatce, żeby po osiągnięciu Everestu powiedzieć Koniec! i udać się na zasłużony wypoczynek w jacuzzi i kąpiel w basenie. Tak było wtedy, więc co mnie podkusiło, żeby zmierzyć się z tym wyzwaniem raz jeszcze? Odpowiedź brzmi: „Ile jesteś w stanie wejść w te dwie godziny, które przeleżałeś w wodzie?”
Zapisując się na drugą edycję wiedziałem, że muszę wykorzystać cały dany przez organizatora czas, czyli 24 h. Tak jak ostatnio nie mogłem, nie zorganizować z tego tytułu zbiórki na rzecz fundacji Synapsis zajmującej się Autyzmem. W wyniku czego powstało „Przebić sufit świata”, gdzie zobowiązałem się wejść znacznie wyżej niż najwyższy szczyt świata. Dodatkowego smaku całej zbiórce dodała umowa, jaka zawarłem z Wojtkiem z Artneo.pl, który zobowiązał się zapłacić 50 zł za każde wejście ponad wymagane 65 razy. Nie pozostało nic innego jak zakasać „skarpety” i pocisnąć na górę ile sił.
Impreza zaczęła się o godzinie 9:00, czyli miąłem równo 24h na zmagania z „przepiękną” klatką schodową. Nauczony doświadczeniem z poprzedniego roku, przygotowałem sobie torbę z jedzeniem i piciem, a w niej: melony, banany, mieszanki studenckie, daktyle, cola i sok z buraka.
Odliczanie od 10 i poszło, dosłownie poszło, gdyż większość osób startujących o 9:00 była tu juz w zeszłym roku i wiedziała dobrze jak się do tego zabrać. Pierwsze wejście i powróciły wspomnienia i świadomość co mnie czeka. Przy drugim czy trzecim wejściu spotkałem kolegę Mariusza, który tez biega dla Synapsisu i tak praktycznie wszystkie wejścia robiliśmy razem. Po drodze, co któreś wejście spotykałem znajomych z poprzedniego roku…fajne to znajomości i bardzo miłe.
Miałem stały schemat, co dwie godziny idę na jedzenie i picie, oczywiście picia było pod dostatkiem na samym szczycie – izotoniki w wielu smakach i woda w opór. Chwila na jedzenie była też chwilą odpoczynku i relaksu, lecz nie trwało to zbyt długo. Nad naszą strefą „posiłkowo-regeneracyjną” przez cały czas czuwała Marta, partnerka Mariusza. Pierwsza dłuższa pauza przypadła na posiłek od organizatora, który dzięki koledze Łukaszowi z Synapsisu, wjechał praktycznie na klatkę schodową.
Warunki na klatce były ciężkie, duszno i strasznie gorąco. Momentami włączały się wentylatory, jednak wiały tak mocno, że spocone i rozgrzane ciała nie radziły sobie z tym najlepiej i pod koniec imprezy dużo osób kaszlało i miało katar – no ale tak jest jak się atakuje najwyższy szczyt zimą
Problemy pojawiły się jak zaczęła mnie strasznie boleć głowa, musiałem zrobić sobie krótką przerwę, nawet tabletki za bardzo nie pomagały. W sumie to wyszły mi dwie przerwy na spanie, po 20 min. każda. Prawdziwa walka odbywała się po zdobyciu 65 wejść, teraz wchodziłem po pieniądze dla dzieciaków i nie było że boli. Ostatecznie wszedłem74 razy co dało 10101 metrów w pionie.
Podczas wchodzenia miałem momentami bóle mięśniowe, jednak to ból głowy był głównym hamulcowym. W pewnym momencie poprosiłem medyków, o zbadanie cukru, gdyż bałem się hipoglikemii, jednak badanie wykazało, że jest nisko ale w normie. Ból spowodowany był brakiem normalnego tlenu, wilgotnością i temperaturą, która zawsze potrafi mnie rozwalić.
Po wykonaniu zadania, nie było już tak miło jak rok wcześniej…z powodu remontu, nie był dostępny basen i jacuzzi…więc szybki prysznic, ubranie cywilne, odbiór medalu i do domu.
Wielkie brawa należą się organizatorom, widać wyciągnęli wnioski z poprzedniego roku. W najgorętszych godzinach chodziły dwie winy, przez co nie było dużych zatorów, picia było pod dostatkiem i nie tylko woda, ale izo w wielu smakach. Kubeczki, które dostaliśmy w pakiecie startowym dawały mega radę, dzięki temu nie było problemu, że komuś zabrakło kubka, jak również śmieci było znacznie mniej. No i chyba bardzo pozytywna zmiana jaką był pamiątkowy medal, którego w tamtym roku zabrakło – była za to butla z tlenem, też fajna
Dzięki Waszemu wspaniałemu wsparciu, zbiórka „Przebić sufit świata” (www.siepomaga.pl/sufit) zgromadziła 1628 zł, które trafiły do Fundacji Synapsis i pomogą we wczesnym wykrywaniu autyzmu. Z całego serca dziękuję, za to że wspieracie mnie w bieganiu dla innych.
Czy podejmę się tego po raz trzeci? Za pierwszym razem mówiłem, ze drugiego nie będzie…jak wyszło, właśnie przeczytaliście
szacun Krzychu!