Kiedy to wszystko się zaczęło, może od pierwszego zorganizowanego biegu, a może wcześniej?

Sięgając pamięcią, początków dopatruję się w postanowieniu zrzucenia sporego balastu, jaki zgromadziłem przez parę lat.  A dlaczego go zgromadziłem?, sam nie wiem, ale zaraz coś podepnę i teoria nadwagi gotowa.

Sportem aktywnie zacząłem się interesować zimą 2008 roku. Wybór padł na Brazylijskie Jiu Jitsu  (BJJ) i klub Berserker’s Team Olsztyn prowadzony przez Tomasza Arabasza. Olsztyńska filia Berserker’s Team jest jedną z wielu w Polsce. Siedziba główna mieści się w Szczecinie i prowadzi ją  Czarny pas BJJ –  Piotr „Bagi” Bagiński. Właśnie spod skrzydeł Bagiego, wywodzą się tacy sportowcy jak Michał Materla, Rafał Moks, Maciej Jewtuszko czy Karol Bedorf, znani z ringów KSW.

Już po pierwszych treningach na macie poczułem, że to jest TO. Zarówno ten sport jak i ludzie z sekcji okazali się bardzo fajni. Treningi były wymagające i wyciskające ostatnie krople potu z ciała. Dość szybko załapałem podstawy i zacząłem robić postępy. Oczywiście największą frajdę sprawiało poddanie kogoś większego, a jeszcze większą kogoś, kto już chodził jakiś czas na treningi.

163960_161217093924715_5152482_n

Podekscytowany BJJ, zapisałem się na zawody rozgrywane w 2009 r. w Maju w Warszawie. Już wtedy ważyłem ok. 93 kg , ale nie czułem się obciążały, nawet ta waga mi odpowiadała. Zawodów nie wygrałem, ale dość dobrze zawalczyłem…sam z siebie byłem dumny, a  po reakcji całej drużyny i trenera, wnioskuję, że źle nie było. Od tamtego czasu w miarę regularnie trenowałem i startowałem w zawodach, odnosząc mniejsze i większe sukcesy, niekiedy kończące się na podium.

165503_161213287258429_5658642_n134490_161216990591392_1364484_o

W tym czasie miałem, też parę przerw wywołanych zdrowiem…od Boreliozy przez zerwaną torebkę stawową, po pękniętą kość obojczyka, oraz przygotowaniami do Ślubu, remontem mieszkania i narodzinami Córki – Alicji. Przez najróżniejsze przerwy w sporcie, doprowadziłem swoje ciało do naprawdę słusznej wagi. Jeżdżąc na zawody, w krótkich odstępach czasu, podskoczyłem z kategorii -94,3 kg do -100,5 kg. Zacząłem odczuwać ciężar swojego ciała, oraz to jak stałem się powolny i mało dynamiczny, o swojej sylwetce, a raczej jej braku już nie wspomnę…no dobra, wspomnę – brzuch mi spadł, ale na jajka.

Przyszły wakacje 2011 r. i koniec sezonu startowego w BJJ, co się wiązało z brakiem rygoru treningowego. W końcu zebrałem się w sobie i postanowiłem dokonać zmiany swojego ciała, oczywiście na tamten czas nawet nie zastanawiałem się nad bieganiem. Wymyśliłem sobie swój plan treningowy i opracowałem „dietę” a raczej zacząłem racjonalnie jeść i mądrze łączyć węglowodany, białka i tłuszcze.

Trening robiłem na stadionie Uniwersyteckim w Kortowie i wyglądały w następujący sposób: 4 okrążenia rozgrzewki i następnie delikatne rozciąganie i trening właściwy, 10 x 1 okrążenie i 30 szybkich ruchów ekspanderem (elastyczna lina, przywiązana do drabinek na trybunach), co dwa okrążenia zmiana ćwiczenia na ekspanderze. Między ćwiczeniami zero odpoczynku – okrążenie, ekspander, okrążenie, ekspander i tak 10 razy. W późniejszym etapie, dorzuciłem do tego ćwiczenia z Bułgarskim workiem. Czasami na stadionie odwiedzali mnie znajomi, którzy dołączali do treningów, a czasem tylko siedzieli na trybunach i wspomagali mnie obecnością. Właśnie wtedy też padło w żartach, hasło że reprezentuję BreakFast Team, kojarzące się z Berserker’s Team oraz nawiązująca do zamiłowania do jedzenia, niezawsze zdrowego :) i to właśnie od tamtego momentu wraz ze znajomymi jeżdżąc na zawody, jako drużyna wpisujemy BreakFast Team.

17759_533261083389156_1650253537_n

Po ok. 4 miesiącach z prawie 100 kg, zbliżyłem się do 80 kg. Różnica była kolosalna, począwszy od wydolności, po szybkość i  co najważniejsze znakomite samopoczucie i normalny wygląd, bez zbiornika na browar z przodu.

Któregoś razu, jeden ze znajomych podsunął pomysł, żeby wystartować w Biegu Niepodległości w Gdyni na dystansie 10 km i tak też uczyniliśmy. Pierwsze zawody, wielka niewiadoma, ekscytacja, różne scenariusze w głowie…jednym słowem mentlik. Wyjazd rano, żeby zdążyć odebrać pakiety startowe. W drodze, zdrowe jedzenie…seler naciowy, marchewka itp. Po dojechaniu na miejsce, odbiór pakietów i…2 godziny czekania, człowiek robi się głodny i zdenerwowany, coś trzeba przekąsić. Wybór pada na KEBAB…hehehe, tak, tak, KEBAB, ale na cienkim cieście i bez sosu majonezowego…zdrowo o zgrozo. Jako, że to pierwszy bieg, nie obyło się bez wpadek amatora, a chyba największą była odzież, jakieś zimowe ocieplane luźne spodnie, bawełniana koszulka, bawełniana bluza i polarowa kurteczka z nieoddychającymi elastycznymi rękawami. Jak wiadomo zagotowałem się pod ta skorupą ale dobiegłem do mety swojego pierwszego biegu z czasem 53 minut. Tuż za metą czułem się fantastycznie, gdyż nigdy nie spodziewałbym się tak wspaniałej atmosfery towarzyszącej takim imprezom. Dla mnie samego było to coś nowego, rywalizacja ale zupełnie inna niż ta na macie, tu nie liczy się miejsce, tylko sam udział w imprezie i radość z pokonywania kolejnych metrów pośród tysięcy uczestników. Po odebraniu pamiątkowego medalu rozmawiałem z paroma osobami, które mogłyby być moimi rodzicami i mimo swojego wieku biegają maratony czy triatlony nie tylko w kraju ale i za granicą. Patrząc na nich i słuchając tych opowieści postanowiłem sobie, że na starość też taki będę i to ja kiedyś zaciekawię kogoś swoją osobą. W głowie narodziła się myśl i szybko stała się twardym postanowieniem: „ Za rok pobiegnę i ukończę 13 Maraton Poznański”, chyba nikt poza mną, nie brał tego na serio i nie ma się co dziwić, pierwszy bieg w życiu i od razu takie postanowienia.

425187_332400333473056_1004912540_n

W drodze do maratonu postanowiłem zaliczyć wszystkie biegi z cyklu GPX Gdyni w Biegach Ulicznych oraz I Półmaraton  Jakubowy w Olsztynie. W maju 2012 r. zdobyłem również I miejsce w Pucharze Polski w BJJ w Koninie, gdzie dostałem również promocję na wyższy, Niebieski pas BJJ z rąk Piotra Bagińskiego.

461616_391497540896668_848195741_o

Wracając do biegania to Półmaraton Jakubowy był dla mnie takim małym sprawdzianem przed maratonem. Zacząłem bardzo delikatnie, żeby się nie wypalić, bo przecież wcześniej nie znałem tego dystansu, na mniej więcej 15 km czułem się bardzo dobrze i postanowiłem zagrać Vabank, czyli ogień w nogach i do przodu. Przez 6 km mijałem kolejnych zawodników, aż wreszcie dotarłem do mety z czasem 2 godzin. Z jednej strony zadowolenie, z drugiej mały niedosyt, że mogłem to zrobić lepiej. Tak czy inaczej, bez przygotowania zrobiłem Połówkę, to i cały dystans dam radę.

76843_439006822812406_246450572_n

Co postanowione zostało zrealizowane, lecz było jedno ale, na 3 miesiące przed maratonem, oprócz Półmaratonu  Jakubowego i oczywiście sporadycznych treningów BJJ, nie robiłem żadnych przygotowań stricte pod maraton. W mojej głowie zrodził się dziwny bo przez wielu nazywany nawet nienormalnym, pomysł że osoba aktywna fizycznie da radę bez przygotowania ukończyć maraton, pod warunkiem, że tego naprawdę pragnie i w to wierzy. Do dziś uważam, że połowa sukcesu leży w psychice.

13 Poznań Maraton, zbliżał się wielkimi krokami, ja natomiast na spokojnie, bez przygotowań i planu działania. Już wcześniej namówiłem na ten bieg kolegę ze studiów, który miał już za sobą Maraton Solidarności oraz drugiego kolegę, który miał nas wspierać jako „pomoc techniczna” podczas biegu. Pozostało nam tylko dojechać do Poznania, odebrać pakiety startowe, przenocować i stawić się rano na Starcie…

Widzimy się w Poznaniu!